Siedziałam w bibliotece czekając na syna. Stephen miał być tu pół godziny temu! Pewnie nadal śpi. Jest jedenasta, to dla niego za wcześnie. Wstałam zbierając swoje rzeczy, już miałam wyjść z pomieszczenia, gdy w drzwiach stanął mój mąż Jace.
Pocałował mnie, gdy nagle przerwał nam głos syna. -Wiem, że się kochacie i musicie zawsze być blisko, ale moglibyście chociaż zamknąć drzwi. - powiedział swoim aroganckim i spokojnym głosem. Był tak podobny do Jace'a. Miał już siedemnaście lat - był w wieku Jace'a kiedy go poznałam. Blond włosy, oczy w kolorze złota, z twarzy po mnie miał tylko piegi. Gdy się do niego przytulałam ledwo sięgałam do piersi, chłopak miał prawie 2 metry. Równo 196 cm. - Nikt cię nie uczył, że należy nie zwracać uwagi na całujących się ludzi? - zapytał Jace, swojego syna.
-Nie. Bo to właśnie moi rodzice stoją przede mną i się całują. Nie ważne. Mam list. Od ciotki Emmy.
-Emmy? Emmy Carstairs?
-Dokładnie, mamo. - powiedział Stephen i czekał, aż otworzę list.
,,Drodzy Herondal'owie,
Przepraszam, że tak rzadko się widujemy i, że tak żadko piszę. Musicie wiedzieć, że wiele podróżujemy. Ale tym razem wyjeżdżamy na stałe do Włoszech zaopiekować się rzymskim Instytutem. Niestety Clave nie wyraziło zgody, abyśmy mogli zabrać ze sobą Lesli. Dostaliśmy rozkaz, przysłania Lesli do nowojorskiego Instytutu. Obiecuję, że nie długo się zobaczymy. Pojawi się u Was jutro z samego rana. Razem z Jules'em przepraszamy jeśli sprawi Wam to jakiś kłopot.
Wasza, Emma Blackthorn.
**Lesli** - Less! Co ty tam robisz?! - krzyknął po raz setny mój brat Edmund.
-Pakuję się! A co mogę innego robić?! - skłamałam. Tak na prawdę rzucałam ubraniami po pokoju wściekła na Clave, że nie pozwoliło mi jechać z rodzicami do Włoszech.
-Szybko! Za godzinę musisz jechać!
Godzina. Godzina. Godzina. Tylko tyle mi zostało! Okay Lesli ogarnij się i zacznij pakować. Po pół godziny byłam gotowa. Ubrana i spakowana. Ubrałam się w czarną bokserkę z napisem ,,Lucky'' (nie byłam szczęściarą, nie w tej sytuacji!), czarny fullcap, turkusowe rurki, baseball'ówkę, białe airmaxy z elementami miętowego i białą torbę z Nike. Wyszłam gotowa z pokoju. Prawie gotowa wróciłam jeszcze do pokoju i zrobiłam sobie warkocz. Przerzuciłam go przez lewe ramię. Na tym samym ramieniu spoczywało również ramię od torebki w prawej ręce trzymałam rączkę od walizki. Wyszłam na dwór i wiedziałam, że nie ma już odwrotu.
Heej! Witam na moim pierwszym i mało ogarniętym blogu xd Mam nadzieję, że się podobał prolog :) Proszę o komentowanie, każdą żywą duszyczkę! <3
<3
OdpowiedzUsuńProlog świetny! ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
Dziękuję! :D
UsuńŚwietnie :> jestem ciekawa czy Jace i Clary mają tylko jedno dziecko...będę mile zaskoczona jeśli jeszcze kogos stworzysz :D
OdpowiedzUsuńMoże stworzą, a może nie... Wszytko może się zdarzyć :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSpodziewać się rozdziału :)
OdpowiedzUsuńProlog świetny !
OdpowiedzUsuńClary i Jace małżeństwem <3
I mają syna *-*
Nadrabiam dalej :*
PS: Zapraszam do mnie !
http://death-is-only-the-beginning-tmi.blogspot.com/
Dziękuję! A może będą mieli jeszcze dzieci? A może jednak nie?
UsuńUważaj na to, by wstawiać przecinki i nie powtarzać wyrazów. Prócz tego jest super :) <3
OdpowiedzUsuńIdę czytać dalej ^^
Mam z tym mały problem.... Ale już próbuję to eliminować! :D Dziękuję, że jesteś :*
Usuń