Ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy napisali miłe słowa na temat bloga <3
**Stephen**
Po wydarzeniach z wczoraj z listem od ciotki rodzice byli zachwyceni cały czas tylko rozmawiali o Lesli. Zdążyłem zapamiętać imię. Nawet ładne. Nie ważne. Czekam na rodziców w kuchni siedząc na jednym z nowych krzeseł zakupionych przez jedną z Nocnych Łowczyń, chyba lubi projektować pomieszczenia.
Siedzę tu już z 30 minut. Nienawidzę gdy muszę siedzieć bezczynnie. Pójdę potrenować. Idąc zauważyłem wychodzącego z toalety syna mojej ciotki Isabelle i wuja Simona, czyli przyjechali z wizytą. Maxwell Alexander Lewis. Całkiem przystojny, ale nie tak jak ja. Ja jestem uosobieniem piękna. I miłości. Tak mówi matka, a bardziej Razjel.
Rodzice przeżyli wiele przygód pełnych rozpaczy, smutku i rozstań.Kochałem słuchać historii o ich przygodach. Jedna z nich naprawdę mnie urzekła. Gdy matka zaszła ze mną w ciążę, rodzicom we śnie objawił się stwórca Nefilim - Razjel. ,,Witaj córko Morgensterna i synu Herondale'a. Mam dla was piękną nowinę. Clarissa spowije waszego jedynego syna, dacie mu na imię Stephen Jonathan. Będzie on ucieleśnieniem miłości. Wszyscy i wszystko będzie go kochać, lecz jedna osoba mu się oprze. Nie mogę zdradzić wam któż to będzie, Stephen sam do tego dojdzie. A wy musicie pielęgnować uczucie. Takie jak wasze jest jedno na milion, a mocniejsze jedno na miliard. Gdy wy się kłócicie równowaga nieba jest zagrożona, demony atakują z łatwością, niebo umrze, umrze i ziemia, gdy wy zaś będziecie szczęśliwy świat będzie bezpieczny.'' powiedział i zniknął. Wracając do Maxwella. Wysoki, ale o głowę niższy ode mnie. Brązowooki z czarnymi włosami, świetny Łowca, ale nie tak dobry jak ja. Dlatego postanowiłem zmienić kierunek.
Uff nie zauważył mnie. Okay, nie trening, nie czekanie. To idę na górę. Do mojego tajnego pokoju. To prawie trening, wzmacnia kondycję, bo do pokonania jest 969 schodów. Okay, to do roboty. Jeden,dwa,trzy....
Po równo 12 minutach dostałem się do drzwi pokoju. Wchodząc doznałem szoku. To nie jet ten sam pokój! Zamiast szarych ścian z grzybami są pomalowane na biało z cytatami napisanymi czerwoną farbą. Zamiast skrzypiącej podłogi pełnej drzazg i gwoździ teraz nowe panele zrobione z drzewa brzozy. Pojedynczą lampkę wiszącą na kablu zastępują dwie białe lampki mała i duża. Spod białego łóżka można wyjąć dwie szare szufladki, a biurko z laptopem jest duże i czyste. Przed biurkiem znajduje się okno, a na parapecie są poduszki na których można usiąść. Wielka kremowa szafa z naklejonymi cytatami. I jedna wisząca szafka z dębowego drewna. Ale to nie nie wystrój sprawił, że zaniemówiłem. Tylko blond włosa dziewczyna. Najpiękniejsza na świecie. Nigdy nie mówiłem o dziewczynie, że jest piękna. Mogła być jedynie ładna lub seksowna, ale nie piękna. I wtedy zrozumiałem.
,,Lecz jedna osoba mu się oprze.'' To ona.
Przepraszam, że tak krótko! Ale usunął mi się pierwotny zapis tego rozdziału.... :( mam nadzieję, że się spodoba :) jeszcze raz przepraszam, że krótko i zapraszam do komentowania, bo to motywuje! :*
Lesli Blackthorn zostaje odłączona od swojej rodziny, przez Clave. Zostaje wysłana do nowojorskiego Instytuty, aby podjąć dalszą naukę, dziewczyna ma jednak większy problem : musi odnaleźć prawdziwą miłość, aby jej duszy nie przejął demon. Czy da radę to zrobić? Czy zakochując się w młodym Stephenie Herondal'u pomoże również jemu i jego rodzinie? Czy dziewczyna cokolwiek widzi w Stephenie? Wszystkiego dowiecie się w Darach Anioła: Mieście Nowonarodzonych
Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńDziękuję :D
UsuńCZEKAM NA NASTĘPNE MERCY KOCHAm TWOJE STOPY! XDDDDD
OdpowiedzUsuńHah, Szyba XD
UsuńNajlepsza końcówka *-*
OdpowiedzUsuńLecę czytać kolejne rozdziały <3
Dziękuję z całego serca! <3
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń