czwartek, 25 lutego 2016

Rozdział 6. ,,Kocham cię!''

 Dzisiejszy rozdział dedykuję wszystkim komentującym!

                                        **Stephen**
   
Szliśmy z Lesli przez Central Park. Zastanawiałem się o czym myślała. Jeśli to ona miała mi się oprzeć, co było dla mnie pewne, musiałem ją do siebie przekonać. Tylko jak?
    - A więc? - zapytała.
- Co ,,więc''? - odpowiedziałem, pytaniem na pytanie ze zdziwieniem.
- Od kiedy jesteście razem?
- Razem z kim? - rozmowa zabrała niespodziewany obrót. Mieliśmy rozmawiać, o nas. A nie o jej wymysłach na temat mnie i jakiejś dziewczyny.
- No z Kath. A z kim innym?
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale rozpocząłem zdanie ,, Ale my wcale...'' i wtedy ,,moja dziewczyna'' mi przerwała - powiedziałem robiąc w powietrzu cudzysłów. Jak mogła pomyśleć, że ja z Kathariną... Taki pomysł pojawił się w mojej głowie raz, ale wtedy miałem z jedenaście lat i po raz pierwszy ujrzałem Kath. Wydawała się i miła i w ogóle... Nie ważne.
- To dlaczego powiedziała ,, Oczywiście, że nie powinnam się martwić? Mhm? - zapytała. Miałem ochotę jej opowiedzieć, o tym uczuciu. O tym, które odczuwam gdy jest blisko... Czy to miłość? Czy potrafię się zakochać? Czy Lesli to ta jedyna? Czy ona coś do mnie czuje? A jeśli nie? Jeśli przez nią złamię swoją zasadę? Tyle pytań i żadnych odpowiedzi.
- Jak by to powiedzieć... Kocha się we mnie od sześciu lat... - Lesli tylko wzruszyła ramionami.
    Wychodzą z parku usłyszałem ciche ,,Coś w nim jest''. Miałem całkowitą pewność, że słowa wydobyły się z ust blondynki, gdyż zaraz po tych słowach odwróciła wzrok... I nie chciała na mnie patrzeć.
             
                                  **Patrick**
   
- Ona się zakochuje! - słyszałem wściekłą matkę z pokoju obok. Nie zapowiadało się to najlepiej.
    - Patrick'u Christianie ! Do mnie! - zaczyna się zabawa....
- Tak matko? - zapytałem patrząc na czarnowłosą kobietę, o oczach jak dwa rubiny. Wysoka, zgrabna. Piękna. Umówiłbym się z nią, gdyż wyglądała na dwadzieścia lat. Był jeden problem to była moja matka. Demonica Lilith. Zabawiła się z jednym z Nephilim. Nie jakim Starkweather'em. I co? Ojciec umarł została mi ona. Mówiła mi, że mam siostrę. Całkowitą Nephilim, ale w pół czarownicę. O kogoś takiego cały Świat Cieni, mógłby się bić. Gdyby tylko wiedział, że jest ktoś taki. Ja nie mam magicznych zdolności. Mam zdolności Nocnego Łowcy i demona. Ale i tak moja siostra była, jest i zawsze będzie tą ,,zdolniejszą''. Matka zabrała mnie, bo nie chciała wychowywać czarownicy. Tylko następcę. Demona. Mnie. Otrzymałem w genach zewnętrznych kruczoczarne włosy i gładką, zimą skórę. Oczy w kolorze nieba mam po ojcu. Według matki, ciało pół anioła - również.
   - Zakochuje się ! - znów wykrzyczała. O co jej chodziło? Kto się zakochuje?
- Kto? O co chodzi?
- Lesli Edytha Blackthorn. - powiedziała spokojnie. Hah, mogłem się domyślić. Siostrunia. No prawie. Pff.. Po co ona matce? Niech żyje. Nie chcę mieć siostry. Nie chcę poznać żadnej z nich. To ja tu jestem demonem! Nie one! No Elise w sumie byłą takim trochę demonem. Ale żeby Lesli?! Co tego, że matka pomogła Blackthorn'om?!
   I wtedy mnie olśniło... Skoro matka pomogła... Musiała użyć krwi Anioła... Ona... To niemożliwe... Nephilim... Ona nie jest Nephilim... Lesli... To Anioł... Czułem jak emocje przebiegają przez moją twarz.
- Twoim zadaniem, niewdzięczny synu, będzie rozkochanie ją w sobie. Ona musi być moja! Złamiesz jej serce. Rozumiesz? - super... Jeszcze tego brakowało. Nie, no ładna, zgrabna, fajny przód, tył...
- Dobrze. - zgodziłem się. Nawet gdybym odmówił, musiałbym to zrobić.
- Pamiętaj. Jesteś w pół Nephilim, wykorzystaj to. - powiedziała, a następnie zniknęła. Wróciła do Edomu.
   Zostałem sam z myślami. Jak ja to zrobię? Jak mam ją rozkochać? Czy jestem do tego zdolny...?

                                            **Lesli**   Czy ja to powiedziałam na głos?! Niemożliwe... Nie on... Przecież on mnie rzuci po tygodniu... Złamie mi serce... Jak poprzedni... Ale ten jego uśmiech, mimika, gestykulacja, arogancja, pewność siebie, oczy w kolorze złota... Gdy tylko o nim myślę, mam motyle w brzuchu... Nie znam go. Poznałam go dziś. Czy to możliwe, że zakochałam się w nim po kilku godzinach?
   - Lesli, muszę ci coś powiedzieć.
- Słucham.
- Wyda ci się to dziwne... Nienaturalne... - Ugh, ale się jąka. Przecież, mówiłam sobie, że to nie może być on... Nie on... Ahh, te złote oczy... Kochasz go. Nie wypieraj się. - Nie kocham go! - Odpowiedziałam swojej podświadomości.
- Kocham cię. - powiedział. Nie mogłam uwierzyć, że wypowiedział te słowa w moim kierunku. Poznałam go w południe, a po ośmiu godzinach on mi wyznaje, że mnie kocha?!
- Stephen... Zaraz... Co? - zapytałam dziwnie zadowolona.
- Kocham cię - powtórzył głośno i wyraźnie.                                                                                  Po historii, o tym, że ktoś miał mu się oprzeć, byłam pewna, że chodzi o mnie. Wszyscy zakochiwali się w nim od razu. Ale tak naprawdę każdy kochał jego wygląd. A nie to, co miał w sercu. Stephen nie potrafił kochać. Znał to pojęcie pod względem kochania się w łóżku. Znał prawdziwą miłość, bo patrzył na swoich rodziców. Ale nie rozumiał, dlaczego się tak bardzo kochali. Dlaczego jego nikt tak nie kochał. Przyzwyczaił się, że każdy go uwielbia. Bo każdy mówił mu to w prost, od razu. Od pierwszego spotkania. Ale nie ja.
   - Stephen... To niemożliwe... My znamy się od paru godzin... - byłam pewna, że mnie podpuszcza.
- Ale ja jestem tego pewny! Pewny od kiedy zobaczyłem cię na środku twojego pokoju! - odpowiedział błagalnym tonem.
   Potem słyszałam za sobą tylko krzyki, anio... Stephena: ,,Naprawdę! Lelsi! Kocham cię!''           -Przykro mi, ale ci nie wierzę. - powiedziałam cicho, biegnąc w stronę Instytutu, nadal słysząc błagalny ton blondyna.


Hay! Przepraszam, że rozdział dopiero dziś. Byłam chora i trudno mi się myślało xd Mam nadzieję, że rozdział się spodobał! Ale jest jeszcze tak wiele pytań... Czy Lesli uświadomi samej, sobie, że kocha Stephena? Co zrobi teraz Steph? Czy Patrick pojawi się w życiu Lesli? Czy pozna w końcu swoje siostry, których nienawidzi? Czy może jednak cząstka dobra tkwi w Patricku? Czy ktoś ją odkryje? Jeśli tak, to kto? Czy Lesli wygra walkę o swoją duszę? Wszystkiego dowiedzie się w ,,Darach Anioła: Mieście Nowonarodzonych'' 
Chciałabym jeszcze raz prosić o komentowanie! To motywacja! A tu polecę wam jeszcze bloga mojej BFF :)  http://prawdziwa123115.blogspot.com
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz